sobota, 15 marca 2014

Od Arizonny C.D. Anguy

-Możesz dołączyć do naszego stada, pod warunkiem że nikogo nie zabijesz.
-Zobaczymy...-mruknęła pod nosem
-Co?
-Ok.
Gdy zapoznałam Angue ze wszystkimi, poprosiam Candy w cztery oczy.
-Sostro, jak pewnie zauwarzyłaś, Angua lubi psuć przyrode naszej doliny.
-Nom.
-Miałabym taką prośbę: czy byś mogła cos zrobić aby wszystkie rośliny były odporne na Angue?
Siostra?

piątek, 14 marca 2014

Od Lei&Feniksa- śub O:

Od Feniksa C.D Lei

- No ale wiesz, to tylko i wyłącznie dla twojego dobra.... martwię się.
- Nie masz powodu, by się martwić.- uspokajała mnie klacz.
- O witaj, Leia! Cześć Feniks! - krzyknęła z oddali Lusja.
- Cześć Lusjo, co tam porabiasz? - spytała Leia.
- Spaceruję.
- Ja też!
- A może pójdziemy razem na spacer?
- Chętnie!
I zanim zdążyłem się wtrącić dwie klacze znikły.
****
Minęły już dobre dwie godziny, ale Lei nadal nie było. Zacząłem się niepokoić. Nagle usłyszałem coś w oddali.
- To pa, Lusjo! Już nie mogę się doczekać kolejnej naszej wycieczki!
- Och, Leio! Gdzieś ty była! Martwiłem się! No, może trochę przesadzam... ale gdzie byłaś?
<Leia?>

Od Lei C.D Feniksa

- Byłam na spacerze
- Ale gdzie!?
- Na pustyni, na moście odwagi i w zakazanym lesie.
- Most odwagi, pustynia, zakazany las... Oszalałaś?! W swoim stanie nie powinnaś tam chodzić... - feniks wyglądał, jakby miał zaraz zwymiotować
- Uspokój się... tylko sobie żartuję, byłyśmy nad wodospadem księżycowego jeziorka
- Aaa... ok, może pójdziemy już spać? Jutro ślub...
- Chyba masz rację
<Feniks?>

Od Feniksa C.D Lei

- Dobranoc, Leio.
- Dobranoc, Feniksie.

******

Rano obudziliśmy się bardzo wcześnie. Szybko się uszykowaliśmy, a fioletowe róże w grzywie Leii wyglądały przepięknie.

- To co, idziemy?-spytałem.niksa

- Idziemy. - powiedziała zadowolona klacz.

Po drodze spotkaliśmy także Arizonnę, Szafira i Spartę.Gdy dotarliśmy na miejsce ślubu wszyscy zajęli już swoje miejsca, a Ralph czekał na mnie i Leię.

- Czy ty, Feniksie, chcesz zostać mężem Leii, i obiecujesz, że nie opuścisz jej aż do śmierci? - spytał ogier.

Wcześniej powiedziałbym "tak", ale spostrzegłem Anguę siedzącą na skale.

- Aż do śmierci.... buhahahah.... - mruczała.


- Feniksie? - szturchnęła mnie Leia.
- Tak. - odpowiedziałem dumnie.
- A czy ty, Leio, chcesz zostać żoną Feniksa, i obiecujesz, że go nie opuścisz aż do śmierci?

<Leia?>

Od Lei C.D Feniksa

- Tak
- Więc... możecie się pocałaować
Po tym nastał czas na imprezę, trwała ona cały dzień(resztę dnia) i noc, aż do rana, oczywiście Feniks nie pozwolił mi balować do świtu bo "nie mogę się przemęczać"... poszłam spać około godzinę po rozpoczęciu się balu.
<Leia?>

Od Lei i Feniksa- kiedy my to wszystko przeczytamy :D


Od Lei C.D Feniksa

- Feniks... lepiej idź już spać, przecież nic nas nie napadnie we śnie!
- Nie, będę cię pilnować aby nic ci się nie stało
- Idź spać, nic mi nie będzie... nie jestem kaleka tylko ciężarną
- To nic...
- Właśnie, to nic, więc idź spać v=bo nie będziesz mieć siły mnie bronić rano - uśmiechnęłam się do niego i zamknęłam oczy, zasnęłam.
***
Rano, gdy otworzyłam oczy zobaczyłam przed nimi... tak, Feniksa
- Nie spałeś w końcu całą noc?
- Nie
- Ech... wykończysz się!
- W cale nie
- W cale tak, idź spać a ja sobie poradzę
- Nie... a co będzie jeśli...
- Nic mi nie będzie - przerwałam mu, bo czułam, że ma w myślach 10 tysięcy pomysłów na nieszczęście.
- No nie wiem...
- To się dowiedz - znów się do niego uśmiechnęłam - możesz być pewien, poradzę sobie
- Ale masz pewność?
- Tak, jestem pewna
- No dobrze... - położył się niepewnie i w mig zasnął. Ponieważ nie powinnam się przemęczać wezwałam na pomoc Ralpha
- Witaj, o co chodzi?
- O nic... wiesz, Feniks przejął się moja ciążą i pilnował mnie całą noc... powiedziałam mu aby poszedł spać i śpi... a ja nie mam nikogo do pomocy i...
- Chcesz, abym ci pomógł w zbieraniu owoców, spoko... - poszedł do lasu i po paru minutach wrócił z koszem pełnym owoców
- Dzięki
- Nie ma za co, muszę już iść, do jutra!
- ta, do jutra
Teraz, gdy miałam już owoce położyłam się koło feniksa i już miałam się zdrzemnąć ale usłyszałam głos...
- Ooo... witaj Leio, słyszałam, że jesteś w ciąży - to była Angua, Feniks się obudził.
<Feniks?>

Od Feniksa C.D Lei

- Hhhhhh.... - ujrzałem ducha, choć byłem jeszcze nie wyspany. - AAAAAAAA! Uciekaj , Leio! Obronię cię! Odejdź, duchu! Nakazuję ci odejść i zostawić moją kochaną Leię! - szłem w kierunku ducha, aż tu nagle walnąłem w drzewo. - Auć! Coś ty mi zrobił, duchu! Odejdź! Odejdź!
- Eee... on zawsze taki "duchowy"? - spytała niezadowolona Angua.
- Co..? Eeee.... Angua? Och, witaj! Przepraszam.... byłem nie wyspany i wiesz... hehe....
- Po prostu Feniks boi się o mnie, Anguo, i każdy najmniejszy szelest to według niego zagrożenie dla mnie i źrebaczków... - odparła ze śmiechem Leia.
- Ej! Nie każdy szelest... tylko ten taki głośniejszy....
- No już, śpij. Porozmawiam z Anguą, a ty odpocznij.
- Nie bo ja... bo ja muszę... iść... owoce! Tak, owoce! No to ten... to idę, nie? - odpowiedziałem.
- Mam tu owoce.
- A skąd?
- Eee... zauważyłam, że tu obok takie drzewko małe z owocami i... no...
- Wstałaś?.... - spytałem lekko zdenerwowany.
- Tylko na chwilkę....
- A gdyby tak....
- No już, obiecuję, że to był ostatni raz.
- *parskam* Trzymam cię za słowo. Tylko ostrożnie z nią, Anguo. Ang.... - przerwałem, bo Anguy nie było. - Uff, jesteś bezpieczna, a na horyzoncie brak duchów.
- Czyżby brak? - Angua powiedziała i przestraszyła mnie.
- Aaaa....ngua, miło cię znów widzieć! Pójdę po...
Leia spojrzała na mnie jakbym powiedział coś głupiego.
- Pójdę przyszykować coś na ślub. Papa! - odeszłem trochę i obserwowałem Anguę i Leię, tak by mnie nie zauważyły.
<Leia?>

Od Lei C.D Feniksa

- Czemu ty musisz się tak zawsze pojawiać, znikać i znów pojawiać?!
Angua wzruszyła ramionami, spojrzała się na nieopodal lecącego ptaka i ten spadł nam pod nogi, odskoczyłam z przerażenia
- Coś ty mu zrobiła...
- Zabiłam i zabrałam duszę, to takie dziwne jak na konia z piekieł?
- Dziwne jak na konia...
- Jak dla mnie to nie, i tak była na niego pora... o patrz, mój pan idzie! Odsuń się bo jeszcze ciebie weźmie... - zrobiłam jak kazała, dobrze, że Feniks tego nie widział... "Pan" Anguy podszedł do ptaka i do niej, porozmawiali razem po czym poszedł wraz z duszą ptaka zostawiając jego martwe ciało, An zatrzymała go na chwile i o coś poprosiła... on się zgodził i dusza została "wciągnięta" do jej lampy, którą wszędzie ze soba nosi.
- Muszę już iść - powiedziała Angua
- Ta... lepiej idź... - kalcz rozpłynęła się nagle a po niej została jedynie niewielka kępa uschłej trawy i trochę dziwnej, czarnej cieczy której trochę bałam się dotknąć...
<Feniks?>

Od Feniksa C.D Lei

- O... Angua sobie poszła... To dobrze... nic ci nie zrobiła? - spytałem.
- Mi nie, ale.... - Leia wskazała na martwe ciało ptaka.
- Oh... wynosimy się stąd pod tamto drzewo! Jest dalej od "terenu" Anguy...
- Myślę, że w tym przypadku masz rację.
Szybko przenieśliśmy się z Leią pod inne drzewo. Klacz nie wiedziała, że cały czas obserwowałem ją, Anguę, i "Pana" Anguy...
- No, teraz dobrze?
- Tak, świetnie. - odpowiedziała zadowolona Leia.
- Na jakie owoce masz ochotę? Musisz się uodpornić, jutro ślub! Jestem w siódmym niebie, a ty?

Od Lei C.D Feniksa

- Może tak truskawki? Ja też jestem, ja też... chodź na spacer
- Lepiej się nie przemęczaj... masz - podał mi truskawkę
- Ach... nawet nie mogę iść na krótki spacer? No wiesz? - powiedziałam
- Lepiej nie ryzykować...
- Jak chcesz... ale taki krótki, proszę
Spojrzałam na feniksa błagalnym wzrokiem, w końcu nie wytrzymał
- Och! Dobrze! Krótki spacer...
- Dziękuję
Wstałam zadowolona i zaczęłam iść
- Nie tak szybko... uważaj
- Już wolniej nie mogę! - zaśmiałam się - nie przesadzasz trochę?
- Może odrobinę...
<Feniks?>

Od Lei i Feniksa

Od Feniksa C.D Lei

- D-dobrze.... - powiedziała Leia. Zrobiła się ciut blada.
- Wszystko w porządku? Jakoś blado wyglądasz? - spytałem zaniepokojony.
- Nie, jest dobrze.... pewnie coś zjadłam.
- No, w porządku.... chodźmy na wodospad.

Szliśmy tak, a Leia dziwnie się zachowywała. Zwolniła, zrobiła się blada, zatrzymywała się co jakiś czas. Wreszcie doszliśmy. Postawiłem kosz. I odwróciłem się do Lei.

- Ładnie według ciebie wygląda wielki głaz z jedzeniem? Leia? - odwróciłem się. Leia oparła się o kamień i dyszała.- Leia, co ci jest?! Szybko, do lekarki Ruffian!

Leia nawet się nie odezwała. Szybko poszliśmy do Ruffian. Niestety, nie mogłem iść razem z Leią i Ruffian do "gabinetu".

*****

Po około godzinie Leia i Ruffian przyszły.

- Co się stało, Leio? Czy to coś poważnego? - spytałem. Byłem w totalnej panice.

<Leia?>

Od Lei C.D Feniksa

- Eee... to nic takiego... jest w ciąży - uśmiechnęła się Ruffian
- To świetnie! Ale czemu tak źle to przechodzi?
- Pierwsza ciąża zawsze jest taka uciążliwa, za parę dni będzie lepiej a puki co nie powinna się zbyt przemęczać
- Ok, ok... ale możemy wziąć ślub, nie? - spytałam
- tak, możecie
- To dobrze - teraz podeszłam do Feniksa i się do niego przytuliłam - ładnie wygląda...
- Ale co ładnie?
- Kosz, pytałeś się czy ładnie
- aaa... no tak
<Feniks?>

Od Feniksa C.D Lei

- Czy już wiadomo coś o źrebakach? Czy są zdrowe? Nie! MUSZĄ być zdrowe! To klaczka i ogierek? Powiedz że to klaczka i ogierek! - spanikowałem...
- Feniks, spokojnie, nie nakręcaj się tak Jeszcze nic nie wiadomo...
- Ale jak można jeszcze nic nie wiedzieć? Ja chcę wiedzieć! CAŁY ŚWIAT chce wiedzieć!
- Feniks.... lepiej idź urządź coś na nasz ślub, a ja odpocznę pod drzewem...
- NIE! Nie mogę się zostawić samej! Ja... muszę... pilnować! Nie możesz się przemęczać.... ja wszystko zrobię! Nie ruszaj się! Zaraz wracam... za taką tycią sekundkę! Nawet nie zauważysz, że mnie nie ma.
- Feniks... idź już. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję
- No... no.... trzymaj się! - wybiegłem jak błyskawica i pobiegłem w stronę wodospadu, bo zostawiłem tam owoce. Po drodze spotkałem....

- O, witaj Feniksie! Gdzie się tak śpieszysz? - zapytała Arizonna.
- Witaj, Arizonno! Ruffian już ci mówiła?
- O czym?
- Będziemy mieli źrebaki razem z Leią! Jestem tak szczęśliwy!
- To wspaniale! Opowiem o tym reszcie stada, jeśli chcesz.
- Ok, to do zobaczenia, idę po owoce dla Lei.

Droga w tą i we w tą nie zajęła mi dużo czasu. Wziąłem trochę malin, truskawek, gruszek... Ujrzałem drzewo, a przy nim Arizonnę, Candy, Lusję i Scarlet, a między nimi leżącą Leię.

- Co się tu dzieje?
- My tylko rozmawiałyśmy z Leią. - odrzekła Lusja.
- Czujesz się już lepiej? - spytałem.
- Tak, o wiele. Co tam masz? - spytała Leia.
- To owoce. Jeśli na ślub nie starczy, zbiorę jeszcze, najważniejsze, byś ty miała owoce.
- Och, dziękuję Feniksie.
- Nie ma za co dziękować. - odparłem.
- Mniam, skąd wzieliście te maliny, Leio? - spytała Candy i zjadła kilka malin.
- A te gruszki? Są niesamowite~- krzyknęła Scarlet i zjadła dwie gruszki.
- Uważam, że truskawki są najlepsze. - odparła Lusja i zjadła 7.

Klacze rozmawiały z Leią jeszcze dobre 2 godziny, aż wreszcie poszły.

-Uff, teraz ja też mogę spróbować tych gruszek.
- Przykro mi, gruszek już nie ma. Wiesz, jak Scarlet je uwielbia?
- No to może chociaż malinkę....
- Candy była na nie tak łasa, że....
- Że już ich nie ma, rozumiem, Leio. A... gdzie położyłyście truskawki?
- Nie gniewaj się na Lucję....
- Aha. Ale myślę, że ty też coś zjadłaś?
- Jasne !
- To dobrze. Jest już późno. Idź spać, nie możesz się przemęczać.
- Oh, Feniksie. Dobranoc...
- O nie, ja będę cię pilnował. Nie usnę, póki zapanuje cisza...
<Leia?>



Od Lei oraz Feniksa- again!

Od Lei C.D Feniksa

Tutaj - podniosłam umysłem sznur z róż i mirty po czym ukształtowałam go w łuk, zmieszałam z lodem aby nie stracił kształtu i postawiłam w miejscu. - ładnie?
- Pięknie, a co będzie w miejscu dla gości?
- posypie się troszkę fioletowych płatków róż...
- A co z poczęstunkiem?
- Owoce, warzywa, świeża trawa i woda... wody jest tu pod dostatkiem a jedzenie będzie może...
- Tam? - dokończył Feniks i wskazał na drzewo rosnące zaraz przy wodospadzie, było bardzo blisko miejsca ślubu a jego kształt przypominał wielki, długi stół idealnie dostosowany dla koni.
- Tak, tam...
- A kto udzieli ślubu?
- Może mój dawny znajomy? W sumie on jedyny wspierał mnie przy ucieczce...
- A kim jest?
- No... aniołem, ma na imię Ralph
- Ralph?
- Tak
- A jak wygląda?
- Właśnie tak... - w tej chwili zza chmur wyszedł wspaniały, koński anioł
[ ]
- Witaj Leia, witaj... Feniks
- Skąd znasz moje imię? - spytał się zaskoczony Feniks
- ja znam imię każdego...
- Ok Ralph, wezwałam cie tu, aby poprosić cię o przysługę
- jaką?
- Chcę, abyś udzielił nam ślubu
- Żenicie się? Świetnie... a kiedy odbędzie się ceremonia?
- Pojutrze
<Feniks?>

Od Feniksa C.D Lei

- Tak - odparłem ciut zazdrosny. - Już prawie wszystko przygotowane, nawet zamierzamy mieć źrebaki...
- Źrebaki? - krzyknął Ralph. - Gratuluję! Gdybyście musieli gdzieś pójść, Wujek Ralph zaopiekuje się małymi.
- O nie, damy sobie radę.- parsknąłem lekko zdenerwowany.
Leia widziała, że nie zbytnio polubiłem Ralpha i lekko mnie kopnęła.
- Chcielibyśmy klaczkę i ogierka. - odparła Leia.
- A jak by miały na imię? - spytał ogier.
- Klaczka to byłaby White Jewerly, a...
- Ogier to byłby Hachiko. - przerwała mi Leia.
- Tak, ogier to byłby Hachiko.
- Ten Hachiko? Wierny Pies Hachiko? Chūken Hachikō? 忠犬 ハチ公? - spytał zdziwiony Ralph.
- Eee... ciukan co?
- Chūken Hachikō, czyli Wierny Pies Hachiko. A więc...

*****Leia właśnie opowiada historię Hachika*****

- Czyli... twoja wizja była o Hachiku? - spytałem.
- Tak. A twoja o...?
- Moja... o odwadze. Ale skończmy już te rozmowy. Pomożesz nam, Ralph? - powoli zacząłem oswajać się z ogierem.
- Tak, pomogę chętnie. Co mam zrobić?

<Leia?>

Od Lei C.D Feniksa

- Może najpierw wysuszysz skały? Podobno anioły potrafią coś takiego... - powiedział Feniks
- Tak, potrafią, już się za to biorę - Powiedział Ralph i z entuzjazmem wziął się za robotę
Po skończonej pracy miejsce ślubu wyglądało wspaniale, Ralph wrócił do siebie a my poszliśmy do "domu" a właściwie po prostu pod jakieś drzewo.
- A co powiesz na to, abyśmy juz dziś postarali się o źrebaczki? - zaproponowałam
- Dziś?
- Tak...
<Feniks?>

Od Feniksa C.D Lei
Ok...

****

Był już poranek. Został już tylko 1 dzień do ślubu. Może by coś jeszcze ulepszyć? Może by dodać coś do menu? Albo może lepiej zostawić wszystko takim, jakim jest...
- Dzień Dobry, Leia! Jak się czujesz? Co powiesz na wzbogacenie naszego ślubnego menu? Może byśmy dodali.... hmm, jak sądzisz?

<Leia?>

Od Lei C.D Feniksa

- Dobrze... eee... a co proponujesz dodać?
- Może jakieś nowe owoce? mamy jabłka... ale to troszkę mało
- Ok, więc co powiesz na spacer do lasu? Na pewno znajdziemy tam jakieś gruszki i inne owoce...
- Dobra
Więc ruszyliśmy, wyczarowałam magiczny kosz na owoce "bez dna" nie wiadomo ile by się włożyło tam owoców zawsze było w nim miejsce!
Znaleźliśmy ponad 3 kilo gruszek, 2 kilo malin i truskawek, 1 kilo jagód oraz troszkę mięty.
- Tyle chyba wystarczy, co?
- raczej tak... to co, idziemy zanieść to wszystko Leia?
- Echę...
- Daj, wezmę to... - wziął ode mnie koszyk
<Feniks?>



Od Lei i Feniksa

Od Lei C.D Feniksa
- Gdyby róże były fioletowe to byłoby świetnie... czerwień jakoś do mnie nie pasuje, ewentualnie mogą być żółte ale dobry pomysł z różami w grzywie...
- Więc chyba wszystko jasne.
- Tak... a teraz chodź, późno już... pora spać - przysunęłam się do Feniksa, "szturchnęłam" go delikatnie głową i ruszyłam powoli pod drzewo, położyłam się a on przy mnie, położyłam na nim głowę, zanim zasnęłam szepnęłam do niego(b dopiero teraz to zauważyłam)
- Feniks...
- Tak?
- Nie przeszkadza ci ta uzda?
- Trochę, a co?
- Jak chcesz to mogę ci ją zdjąć...
- jak, przecież żaden koń nie potrafi
- Ale ja nie jestem przecież "zwykłym" koniem
- Niby racja...
Delikatnie zdjęłam uzdę Feniksowi i położyłam ją obok nas, teraz z powrotem położyłąm na nim głowę i razem zasnęliśmy.
<Feniks?>

Od Feniksa C.D. Lei

Rano obudziliśmy się razem. Zobaczyłem zdjętą uzdę. Nie wierzyłem własnym oczom.

- Dzień Dobry , Leia! Wyspałaś się? - spytałem.
-Tak, dziękuję, że spytałeś. - odparła klacz.
- Może pójdziemy zaprosić ogiery i klacze na ślub?
- Pójdziemy dziś, ale nie sądzisz, że jest za wcześnie?
- Masz rację, a nie przecież nie chcemy budzić naszych przyjaciół.
Popołudnie minęło bardzo spokojnie. Jeszcze raz omówiliśmy z Leią
, jak miał przebiegać ślub, jak mieliśmy wyglądać. Wreszcie wyruszyliśmy. Najpierw szukaliśmy Arizonny, Szafira i Sparty.
- Witaj, Arizonno! - krzyknąłem.
- Witaj, Szafirze!- krzyknęła Leia.
- Cześć, Sparta! - krzyknęliśmy razem.
- Witajcie, co was tu sprowadza? - spytała Arizonna.
-Chcielibyśmy zaprosić ciebie razem z Spartą i Szafirem na nasz ślub, który odbędzie się za 2 dni.
- To świetnie! Na pewno wszyscy przyjdziemy. - odrzekł Szafir.
- A wiecie może, gdzie się podziewa Candy? Też chcielibyśmy ją zaprosić. - spytałem.
- Candy poszła nad Wodospad Alf. Przekażemy jej zaproszenie.
- Dziękujemy. - odrzekliśmy z Leią w tym samym czasie.
Poszliśmy do lasu z nadzieją, że spotkamy tam inne konie. Był tam Dien, Łatek, Lusja i Scarlet. Wszystkie te konie zaprosiliśmy.
- Wiesz może, czemu Angua nie spędza czasu z innymi końmi?
- Nie wiem... Jest raczej aktywna w nocy. - odpowiedziała mi Leia.
Szliśmy tak po Kamionie, aż skręciliśmy do Tunelu Miłości. To, co tam zobaczyliśmy, bardzo nas zdziwiło....
- Candy? Kashmir? Co wy tu robicie.... razem? - spytała Leia.
- Nic. Po co tu przyszliście? To tunel tylko i wyłącznie dla zakochanych. - odrzekł zdesperowany Kashmir.
- Jeszcze nie wiesz? Ja i Leia jesteśmy parą i za 2 dni bierzemy ze sobą ślub. Chcemy was na niego zaprosić, osobno, albo razem.... - odparłem wiedząc, że Kashmir i Candy są w sobie zakochani.
- Co sugerujesz przez "osobno" lub "razem", Feniksie?- spytała Candy.
- Ohh, przecież sami powiedzieliście, że to tunel dla zakochanych. Chodzi mi o to, że mogę was zaprosić jako dwa oddzielne konie lub jako para.
- My nie mamy ze sobą nic wspólnego! Ja tu weszłem tylko przypadkiem, bo... bo wystraszył mnie ptak! - odrzekł Kashmir.
- A ja szłam nad Wodospad Alf. - odrzekła Candy.
-Ok... więc nie ma problemu. Do zobaczenia! - krzyknęła Leia.
- Tak, to zobaczenia...- odrzekł Kashmir i odszedł. Candy zaś nic nie powiedziała i odeszła.
- No cóż.... nic tu po nas. Idziemy szykować coś na ślub? - spytałem.

<Leia?>

Od Lei C.D Feniksa
- Ok
Rusziliśmy do lasu znaleźć ozdoby na ślub...
- Co powiesz na te? - spytał się mnie Feniks pokazując jasno fioletowe róże
- Co jeszcze potrzebujemy?
- Sama nie wiem... może przygotujemy miejsce na wodospadzie?
- Ok
<Feniks?>

Od Feniksa C.D Lei

Poszliśmy razem z Leią nad wodospad, by przyszykować ładnie miejsce ślubu.

- To tu stać będzie lodowa figura, czy trochę bardziej w lewo? - spytałem Lei.
- W lewo. - odpowiedziała klacz.
- Ok.
- Nie, nie! Lepiej jednak było wcześniej.
- Ok....
- Albo może trochę do tyłu.... hihi....
- Ej! Haha. To jak wreszcie było najlepiej? Tylko bez żartów tym razem.
- Obojętnie jak, jest pięknie i mi wystarczy.
- A gdzie będą stały róże?

<Leia?>



Od Lei oraz Feniksa- Długie, ale warto przeczytać!

Od Feniksa C.D Lei
- Zrobię wszystko , by nasz źrebaczek wyrósł na pięknego i wielkiego konia ! - odrzekłem uradowany . - Albo nasze źrebaczki ....
- Masz rację ! Albo nasze źrebaczki . - powiedziała Leia .
- To może pomyślmy nad imieniem ... mi się podoba dla ogierka Max , a dla klaczki ... a dla klaczki Rose . A jak ty myślisz ?
<Leia ?>

Od Lei C.D Feniksa
Zaczęłąm się zastanawiać... nagle przyszło mi na myśl pewne imię, dotąd mi nie znane... miałam dziwaczną wizję...
***
Był na niej człowiek i pies, człowiek powiedział:
- Hachiko, zostań tutaj, niedługo wrócę... - po czym wsiadł do strasznej maszyny, była wielka, stalowa a z rur wystających z jej dachu wydobywał się gorący dym, zaryczała i zaczęła się poruszać do przodu coraz to szybciej... jechała i jechała, Hachiko był coraz mniejszy aż zniknął.
Wtedy zobaczyłam, jak maszyna wpada na ścianę i się rozpada, słyszę krzyki, krew... nagle wszystko ucichło, zobaczyłam nieżywego już właściciela Hachiko.
Przeniosłam się teraz do psa, widziałam, jak dzień w dzień przez 10 lat przychodzi w top samo miejsce i czeka na pana z nadzieją, że w końcu przyjdzie po niego i zaprowadzi go do domu... nie przyszedł, zrobiło mi się go tak żal! Ale nie mogłam nic zrobić... w końcu tu tylko wizja...
***
Pojawiłam się już z powrotem przy Feniksie i wiedziałam już jakie imię dla ogierka będzie najlepsze.
- Może dla ogierka Hachiko, a Rose to ładne imię dla klaczki...
<Feniks?>
Od Feniksa C.D. Lei

- Hachiko ? Nawet ładniejsze niż Max . - odrzekłem . Podobało mi się to imię , w skrócie mogłoby być to Hachi .
- Dziękuję , że ci się podoba . - powiedziała Leia .
- Tu nie ma za co dziękować . - odparłem . - A jak wymyśliłaś to imię ? Rose przyszło mi do głowy , bo róża do taki piękny kwiat .... a Max to syn mojego dawnego hodowcy . Chodźmy już spać . Rano musimy wcześnie wyruszyć i wszystkich powiadomić , o tym , że jesteśmy parą .... a kiedy urządzimy ślub ?

<Leia ?>

Od Lei C.D Feniksa
- Byle szybko... a co do imienia, to jakoś do mnie przyszło... może kiedyś cie zabiorę do tego dziwnego świata, który nazywam krainą duchów i głosów
- Krainą duchów i głosów?
- Ta... jak tam się dostaniesz raz, to nie możesz się spodziewać, że kiedyś znikną te wizje...
- Wizje?
- Ech... po prostu nic...
- Ok...
<Feniks?>

Od Feniksa C.D. Lei

- No to dobranoc , Leio . - odrzekłem .
- Dziękuję Feniksie . - odpowiedziała Leia .

****

Próbowałem zasnąć , ale nie mogłem . Ciągle myślałem o tych wizjach . Nagle usłyszałem stukot kopyt i parskanie . Odwróciłem się do Lei .
- Hej , przepraszam , że cię budzę , ale też słyszysz .... Leia ?
Lei tam nie było . Zaczęło wschodzić słońce , A na zachodzie zauważyłem jakieś góry i pastwiska , których wcześniej nie było .
Ujrzałem tam dwa dorosłe konie i dwa źrebaki . Byli to ogier , klacz , ogierek i klaczka . Wyglądali , jakby byli stworzeni z ... gwiazd. Podeszłem bliżej . Oprócz parskania było słychać także jakieś wrzaski . Nagle zobaczyłem - to byli kłusownicy . Klacz i źrebaki uciekli daleko , a ogier został . Był czarny , z bujną grzywą . Kłusownicy nie chcieli zabić koni , chcieli je schwytać i przewieść do ośrodka jeździeckiego ... przynajmniej tak mi się wydawało . Jednak konie chciały wolności . Ogier rzucił się na jednego z kłusowników . Człowiek nie przeżył .... Usłyszałem strzał ze strzelby . Nagle ogier poległ , a dookoła widziałem krew . Reszta kłusowników dogoniła też klacz i źrebaki . Zostali oni uwięzieni w ośrodku . A na zamglonym niebie ujrzałem napis "Walczyć do upadłego , by ochronić rodzinę" i tak jakby Niebieską Bramę w chmurach , a w niej ogiera . I teraz już wiedziałem - to jest właśnie wizja .

****

- Feniks ! Już rano . Wstawaj , musimy iść ! - parsknęła Leia .
- Co .... och , Leia ! Jak dobrze , że jesteś . Już , idziemy . Tylko trzymaj się blisko mnie ! - odparłem . Miałem złe przeczucia .

****

Po długiej wędrówce dotarliśmy z Leią do pastwiska i podeszliśmy do Arizonny .

- Arizonno ! Bo my z Leią , chcieliśmy ci powiedzieć , że jesteśmy parą i ... no , Leia , powiedz dalej .

<Leia ?>

Od Lei C.D Feniksa
- Eee.. no... no... ale... no... co mam jeszcze mówić? jesteśmy parą...
- No, że będziemy mieć źrebaczka, może dwa...
- Aaa... ni tak - uśmiechnęłam się
~"Potem mi opowiesz o swojej wizji..."
<Feniks?>

Od Feniksa C.D. Lei

- Wtedy , gdy mówiliśmy Arizonnie o tym , że jesteśmy parą , i że będziemy mieć źrebaczki , mogłaś jeszcze dorzucić o ślubie .
- Hej , nie wyśmiguj się! Ty też mogłeś powiedzieć o ślubie.
- To może zrobimy listę, kogo zapraszamy? Wszystkich, czy nie? Ja tak z ogierów to zaprosiłbym wszystkich. A ty, jakie klacze byś zaprosiła? No i musimy się zdecydować, czy młode koniki, czyli tu chodzi mi o Spartę, też mogą iść na ślub ?

<Leia ?>

Od Lei C.D Feniksa
- Z klaczy to chyba wszystkie, ale mam wątpliwości co do Anguy... ona jest trochę yyyy... straszna...
- Ta... wiem, a co ze źrebakami?
- Chyba tak, w końcu też niedługo będziemy mieć takie urwisy, co nie?
<Feniks?>

Od Feniksa C.D Lei


- Masz rację. Tylko nikomu nie mów, ale Angua mogłaby wystraszyć Spartę tą swoją lampą i szatą .... - powiedziałem Lei na ucho.
- Hihi, ale jesteś śmieszny! - krzyknęła Leia.
- Dziękuję.
- No to co, kiedy ślub? Za 2 dni, później? Jeśli będzie później to zaprosić też możemy później, ale jeśli będzie za 2 dni to lepiej wybierzmy się do klaczy i ogierów. To jak?

<Leia ?>

Od Feniksa C.D. Lei

- Hmm.... może urządzimy ślub na Kamieniu Zakochanych, a później przejdziemy do Wodospadu Tęczowego Jeziorka, jest tam tak pięknie...
Następnie zrobiłbym spacer po Tunelu Miłości. Ubralibyśmy się jakoś odświętnie.... co ty na to? Dzień przed ślubem, tak na wieczór, zrobiłbym też wielkie spotkanie klaczy przy Wodospadzie Różu i wielkie spotkanie ogierów przy Wodospadzie Siły. Co o tym sądzisz?

<Leia?>

Od Lei C.D Feniksa

- Hm... a jesteś pewien, że wszyscy zmieszczą się na kamieniu zakochanych? - do głowy przyszedł mi pomysł na wygląd ślubu - a co powiesz na to... ceremonia ślubna mogłaby się odbyć nad wodospadem różu, na samym szczycie, tam, gdzie woda płynie cienką, prawie nie zauważalną warstwą... mogłabym z łatwością usunąć z tego miejsca wodę na czas ślubu. Mógłby się odbyć nad ranem lub wieczorem aby była świetna atmosfera. Stali byśmy pod łukiem z róż przeplatanych z mirtą... a przed nami stałaby figura z lodu ukształtowana w wielkie serce z nami stojącymi przed nim. - przerwałam na moment - I co ty na to?
<Feniks?>

Od Feniksa C.D. Lei

- Masz rację, nie wiem, czy wszyscy się pomieścimy.... Ale twój pomysł bardzo mi się spodobał! Według mnie ładnie by było, gdybyś miała czerwone róże wplecione w grzywę... Co ty na to? A co do czasu odbycia się ślubu, to chyba ładniej wieczorem, podczas zachodu słońca. Jak sądzisz?

<Leia?>



Od Angiy jak tu dotarła

Był to normalny "dzień" w zaświatach. Mój pan zabrał dziś do naszego domu 3 koty, 2 psy, 1 konia i 4 ludzi. Po południu, gdy mieliśmy chwile przerwy kazał Alfredowi(swojemu i mojemu słudze - demonowi) aby po mnie poszedł. Gdy przyszłam do niego...
- Witaj Angua...
- Ta... o co chodzi?
- Widzisz... chciałem ci coś powiedzieć...
- Tak? Co?
- Powinnaś iść do świata żywych, aby tam wieść żywot zwykłego konia... dołączysz do jakiegoś stada...
- Co!? Czemu!? Nie chcę!
- Ja wiem, że teraz uważasz ten pomysł za beznadziejny ale zobaczysz, że będzie fajnie... poza tym już podjąłem decyzje i nie ma odwrotu.
- Ale czemu!?
- Bo tak...
- ...
Mój pan utworzył portal, którym zawsze dostajemy się od świata żywych
- No, wskakuj...
- Ale ja nie chcę... !
- No już, właź... przecież jak ktoś umrze to mnie zobaczysz!
- Niech ci będzie...
Weszłam do portalu, poczułam się dziwnie... tak, jakbym była żywa!
~No nie! Nie wieżę, nie dość, że mnie tu zsyła, to jeszcze ożywia!
Czułam, jak moje kości zostają pokryte mięsem, rośnie mi grzywa i ogon...sierść, teraz już nie wyglądałam jak zombi a jak koń... choć nadal byłam straszna. Pojawiłam się niedaleko jakiegoś konia a właściwie to klaczy...
- Kim jesteś!?
- Ja? Ja jestem twoim koszmarem... koniem samej śmierci... panią mroku!
Gdziekolwiek stałam usychała trawa, kwiaty więdły a drzewa umierały, zaczęłam podchodzić do klaczy która miała przerażenie w oczach(choć czułam, że to nie jej czas i nie mogę zabrać jej duszy to postanowiłam ją nastraszyć), bo któż nie boi się śmierci? Klacz zaczęła się cofać ale gdy trafiła na gałąź to się o nią potknęła i upadła.
- Proszę... jeszcze nie!
Stanęłam nad nią.
- Jestem Angua... a ty?
-Ja..ja.. ja jestem.. jestem Candy
Zaczęłam się śmiać...
- Wstawaj... nie zabije cię... jeszcze, nie czas na ciebie... gdzie jest Arizonna?
- Skąd ją znasz?
- Ja znam każdego i wszystko... gdzie jest?
- Czy to po nią przyszłaś?
- Jakbym po nią przyszła, to nie pojawiłabym się koło ciebie tylko niej... pytam się ostatni raz, gdzie jest!
- Powinna być teraz przy wodospadzie... zaprowadzić cię?
- Nie, sama dojdę...
Zniknęłam i pojawiłam się koło Arizonny, jej już nie straszyłam.
- Witaj, jestem Angua... mój pan, pan śmierci kazał mi dołączyć do jakiegoś stada... mogę więc przyłączyć się do twojego?
- Eee... tak, jesne... pan śmierci?!
- Nie ważne kto...

<Arizonna? Może chcesz coś jeszcze napisać?>
Sorry Candy, ale musiałam kogoś wybrać... bez urazy

Od Lei C.D. Feniksa

- Znaczy... czy chce źrebaka?
- Tak, źrebaka...
I po raz kolejny mnie zaskoczył, co nie oznaczało, że ten pomysł mi się nie podobał... wręcz przeciwnie!
Ale czy jestem na to gotowa? Czy podołam zadaniu i wychowam dziecko?
- Jasne, że chcę... ale czy damy sobie radę?

<Feniks? Jasne, że chcę, ale czy damy?>

niedziela, 9 marca 2014

Od Feniksa CD Lei

-Dziękuję ci .... jestem najmilszą klaczą , jaką tylko poznałem - powiedziałem .
- Dziękuję . Jesteś najmilszym koniem , jakiego znałam . - szepnęła mi na ucho Leia .
- Idźmy i powiedzmy o tym Arizonnie .
- Dobrze .
Szliśmy tak przez obok kamionu , patrzyliśmy w gwiazdy ... nagle coś mnie tak drgnęło .
- Czy ty też widzisz tam , w tych gwiazdach , dwa dorosłe konie i źrebaka ? - spytałem .
- Och , jaka to ładna scena . - odpowiedziała klacz .
- Nie chciałabyś takiej przeżyć tu , w stadzie ?

<Leia ? Sformuowując : czy chciałabyś mieć źrebaka ?>

piątek, 7 marca 2014

Powracam!

Drogie klacze i drogie ogiery! Z uśmiechem obwieszczam iż stado wraca! Jestem juz u siebie w domu, przepraszam że nie mogłam dodawać opowiadań ;( A już jestem i będe dodawać nowe opowiadania! Możecie mi je wysyłać na howrse, do Ranita
Bardzo poprosiłabym Angue, naszą kochaną o ponowne wysłanie opowiadania o tym jak do nas przybyła. Dodam je na nowo i wszystko będzie w porządku. Proszę o pisanie opowiadań i wysyłanie mi ich na PW :D

W ramach przeprosin, każdy otrzyma ode mnie 10 $!

Uszanowanko!
Czuwaj!
POzdrowienia!
Całusy!
Arizonna!