Szaafir był bardzo miły i... przystojny.Okazał się bardzo męski (w przeciwieństwie do maści) ale im dłużej patrzyłam na niego, tym więcej widziałam w nim ogiera. Gdy przedstawiłam go stadu, patrzyło na początku na niego za zdziwieniem, ale potem było ok. Gdy wieczorkiem opowiadałam Candy nad wodospadem Alf jaki on fajny itd. to zapytała czy ja go kocham:
-Nie!!! Skąd że znowu?! Ja miałabym się zakochać w kimś kogo znam jeden dzień?! Chyba sobie jaja robisz.
-Ale opowiadasz o nim cały czas, a gdy go widzisz, drobne rumieńce pojawiają Ci się na twarzy.
-No może trochę go lubię, ale nie zaraz kochać! Za 10 dni będziesz mogła mówić że go kocham, ale nie teraz. Zauważ, że może okazać się naszym wrogiem,albo coś...
-A! bronisz się przed tym że go kochasz! To najlepszy dowód że Ci się podoba!
Wtedy jak to powiedziała zepchnęłam ją do jeziora:
-A wal się...
I odeszłam. Gdy wrazałam wzdłuż Księżycowej Rzeki, spotkałam Szafira.
(Szafir? Co było dalej?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz