Od Feniksa C.D Lei
- D-dobrze.... - powiedziała Leia. Zrobiła się ciut blada. - Wszystko w porządku? Jakoś blado wyglądasz? - spytałem zaniepokojony. - Nie, jest dobrze.... pewnie coś zjadłam. - No, w porządku.... chodźmy na wodospad. Szliśmy tak, a Leia dziwnie się zachowywała. Zwolniła, zrobiła się blada, zatrzymywała się co jakiś czas. Wreszcie doszliśmy. Postawiłem kosz. I odwróciłem się do Lei. - Ładnie według ciebie wygląda wielki głaz z jedzeniem? Leia? - odwróciłem się. Leia oparła się o kamień i dyszała.- Leia, co ci jest?! Szybko, do lekarki Ruffian! Leia nawet się nie odezwała. Szybko poszliśmy do Ruffian. Niestety, nie mogłem iść razem z Leią i Ruffian do "gabinetu". ***** Po około godzinie Leia i Ruffian przyszły. - Co się stało, Leio? Czy to coś poważnego? - spytałem. Byłem w totalnej panice. <Leia?> Od Lei C.D Feniksa - Eee... to nic takiego... jest w ciąży - uśmiechnęła się Ruffian - To świetnie! Ale czemu tak źle to przechodzi? - Pierwsza ciąża zawsze jest taka uciążliwa, za parę dni będzie lepiej a puki co nie powinna się zbyt przemęczać - Ok, ok... ale możemy wziąć ślub, nie? - spytałam - tak, możecie - To dobrze - teraz podeszłam do Feniksa i się do niego przytuliłam - ładnie wygląda... - Ale co ładnie? - Kosz, pytałeś się czy ładnie - aaa... no tak <Feniks?> Od Feniksa C.D Lei - Czy już wiadomo coś o źrebakach? Czy są zdrowe? Nie! MUSZĄ być zdrowe! To klaczka i ogierek? Powiedz że to klaczka i ogierek! - spanikowałem... - Feniks, spokojnie, nie nakręcaj się tak Jeszcze nic nie wiadomo... - Ale jak można jeszcze nic nie wiedzieć? Ja chcę wiedzieć! CAŁY ŚWIAT chce wiedzieć! - Feniks.... lepiej idź urządź coś na nasz ślub, a ja odpocznę pod drzewem... - NIE! Nie mogę się zostawić samej! Ja... muszę... pilnować! Nie możesz się przemęczać.... ja wszystko zrobię! Nie ruszaj się! Zaraz wracam... za taką tycią sekundkę! Nawet nie zauważysz, że mnie nie ma. - Feniks... idź już. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję - No... no.... trzymaj się! - wybiegłem jak błyskawica i pobiegłem w stronę wodospadu, bo zostawiłem tam owoce. Po drodze spotkałem.... - O, witaj Feniksie! Gdzie się tak śpieszysz? - zapytała Arizonna. - Witaj, Arizonno! Ruffian już ci mówiła? - O czym? - Będziemy mieli źrebaki razem z Leią! Jestem tak szczęśliwy! - To wspaniale! Opowiem o tym reszcie stada, jeśli chcesz. - Ok, to do zobaczenia, idę po owoce dla Lei. Droga w tą i we w tą nie zajęła mi dużo czasu. Wziąłem trochę malin, truskawek, gruszek... Ujrzałem drzewo, a przy nim Arizonnę, Candy, Lusję i Scarlet, a między nimi leżącą Leię. - Co się tu dzieje? - My tylko rozmawiałyśmy z Leią. - odrzekła Lusja. - Czujesz się już lepiej? - spytałem. - Tak, o wiele. Co tam masz? - spytała Leia. - To owoce. Jeśli na ślub nie starczy, zbiorę jeszcze, najważniejsze, byś ty miała owoce. - Och, dziękuję Feniksie. - Nie ma za co dziękować. - odparłem. - Mniam, skąd wzieliście te maliny, Leio? - spytała Candy i zjadła kilka malin. - A te gruszki? Są niesamowite~- krzyknęła Scarlet i zjadła dwie gruszki. - Uważam, że truskawki są najlepsze. - odparła Lusja i zjadła 7. Klacze rozmawiały z Leią jeszcze dobre 2 godziny, aż wreszcie poszły. -Uff, teraz ja też mogę spróbować tych gruszek. - Przykro mi, gruszek już nie ma. Wiesz, jak Scarlet je uwielbia? - No to może chociaż malinkę.... - Candy była na nie tak łasa, że.... - Że już ich nie ma, rozumiem, Leio. A... gdzie położyłyście truskawki? - Nie gniewaj się na Lucję.... - Aha. Ale myślę, że ty też coś zjadłaś? - Jasne ! - To dobrze. Jest już późno. Idź spać, nie możesz się przemęczać. - Oh, Feniksie. Dobranoc... - O nie, ja będę cię pilnował. Nie usnę, póki zapanuje cisza... <Leia?> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz