Strony
▼
sobota, 21 czerwca 2014
Od Szafira "Demony"
Zapadał zmrok. W ciemności widać było tylko sylwetkę siwego konia arabskiego. Delikatnie, niczym płynąc przesuwał się w kierunku ogromnego drzewa. Jego grzywa, biała niczym śnieg zaczęła jaśnieć i jaśnieć. Sierść też. Zaczął chudnąć, jego grzbiet zaczął się zapadać. Nagle rozsypał się w pył.
-Nie!- krzyknąłem budząc się ze snu.
-Co się dzieje Szafir?- spytała śpiąca koło mnie kasztanka.
-Ja... Czy ja jestem stary?
-Nie! Jesteś młodym, silnym ogierem!
-Mówisz serio?
-Jak najbardziej. Chodź spać.- Arizonna położyła głowę na mojej piersi.
Znowu zasnąłem.
Ten sam sen.
Już nie mogę.
Delikatnie położyłem głowę Ariz na mech. Zacząłem biec. Wielkie drzewo.... Ciemność.... Czy to jest to miejsce?
Nagle zauważyłem starego konia. Był kary, teraz karo-szaro-siwy. Był wychudzony, miał zapadnięty grzbiet i wyniszczone kopyta.
-Saphir Dream!- zawołał. - Podejdź!
Skąd wie, jak mama dała mi na imię?
-Za 5 lat, władzę przekażesz jednemu ze swoich dzieci. Wisiorek powie ci, któremu. - podał mi wisior z małym lustrem na środku. - Za pięć lat, zaczniesz uczyć panowania jednego ze swoich dzieci! Rozumiesz?
Zniknął.
-Rozumiem.- wyszeptałem.
-Szafir! Szafir! co ty tam robisz?- Ariz galopowała przez las.
Opowiedziałem jej wszystko.
Ariz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz