Od Lei C.D Feniksa
- Feniks... lepiej idź już spać, przecież nic nas nie napadnie we śnie!
- Nie, będę cię pilnować aby nic ci się nie stało
- Idź spać, nic mi nie będzie... nie jestem kaleka tylko ciężarną
- To nic...
- Właśnie, to nic, więc idź spać v=bo nie będziesz mieć siły mnie bronić rano - uśmiechnęłam się do niego i zamknęłam oczy, zasnęłam.
***
Rano, gdy otworzyłam oczy zobaczyłam przed nimi... tak, Feniksa
- Nie spałeś w końcu całą noc?
- Nie
- Ech... wykończysz się!
- W cale nie
- W cale tak, idź spać a ja sobie poradzę
- Nie... a co będzie jeśli...
- Nic mi nie będzie - przerwałam mu, bo czułam, że ma w myślach 10 tysięcy pomysłów na nieszczęście.
- No nie wiem...
- To się dowiedz - znów się do niego uśmiechnęłam - możesz być pewien, poradzę sobie
- Ale masz pewność?
- Tak, jestem pewna
- No dobrze... - położył się niepewnie i w mig zasnął. Ponieważ nie powinnam się przemęczać wezwałam na pomoc Ralpha
- Witaj, o co chodzi?
- O nic... wiesz, Feniks przejął się moja ciążą i pilnował mnie całą noc... powiedziałam mu aby poszedł spać i śpi... a ja nie mam nikogo do pomocy i...
- Chcesz, abym ci pomógł w zbieraniu owoców, spoko... - poszedł do lasu i po paru minutach wrócił z koszem pełnym owoców
- Dzięki
- Nie ma za co, muszę już iść, do jutra!
- ta, do jutra
Teraz, gdy miałam już owoce położyłam się koło feniksa i już miałam się zdrzemnąć ale usłyszałam głos...
- Ooo... witaj Leio, słyszałam, że jesteś w ciąży - to była Angua, Feniks się obudził.
<Feniks?>
Od Feniksa C.D Lei
- Hhhhhh.... - ujrzałem ducha, choć byłem jeszcze nie wyspany. - AAAAAAAA! Uciekaj , Leio! Obronię cię! Odejdź, duchu! Nakazuję ci odejść i zostawić moją kochaną Leię! - szłem w kierunku ducha, aż tu nagle walnąłem w drzewo. - Auć! Coś ty mi zrobił, duchu! Odejdź! Odejdź!
- Eee... on zawsze taki "duchowy"? - spytała niezadowolona Angua.
- Co..? Eeee.... Angua? Och, witaj! Przepraszam.... byłem nie wyspany i wiesz... hehe....
- Po prostu Feniks boi się o mnie, Anguo, i każdy najmniejszy szelest to według niego zagrożenie dla mnie i źrebaczków... - odparła ze śmiechem Leia.
- Ej! Nie każdy szelest... tylko ten taki głośniejszy....
- No już, śpij. Porozmawiam z Anguą, a ty odpocznij.
- Nie bo ja... bo ja muszę... iść... owoce! Tak, owoce! No to ten... to idę, nie? - odpowiedziałem.
- Mam tu owoce.
- A skąd?
- Eee... zauważyłam, że tu obok takie drzewko małe z owocami i... no...
- Wstałaś?.... - spytałem lekko zdenerwowany.
- Tylko na chwilkę....
- A gdyby tak....
- No już, obiecuję, że to był ostatni raz.
- *parskam* Trzymam cię za słowo. Tylko ostrożnie z nią, Anguo. Ang.... - przerwałem, bo Anguy nie było. - Uff, jesteś bezpieczna, a na horyzoncie brak duchów.
- Czyżby brak? - Angua powiedziała i przestraszyła mnie.
- Aaaa....ngua, miło cię znów widzieć! Pójdę po...
Leia spojrzała na mnie jakbym powiedział coś głupiego.
- Pójdę przyszykować coś na ślub. Papa! - odeszłem trochę i obserwowałem Anguę i Leię, tak by mnie nie zauważyły.
<Leia?>
Od Lei C.D Feniksa
- Czemu ty musisz się tak zawsze pojawiać, znikać i znów pojawiać?!
Angua wzruszyła ramionami, spojrzała się na nieopodal lecącego ptaka i ten spadł nam pod nogi, odskoczyłam z przerażenia
- Coś ty mu zrobiła...
- Zabiłam i zabrałam duszę, to takie dziwne jak na konia z piekieł?
- Dziwne jak na konia...
- Jak dla mnie to nie, i tak była na niego pora... o patrz, mój pan idzie! Odsuń się bo jeszcze ciebie weźmie... - zrobiłam jak kazała, dobrze, że Feniks tego nie widział... "Pan" Anguy podszedł do ptaka i do niej, porozmawiali razem po czym poszedł wraz z duszą ptaka zostawiając jego martwe ciało, An zatrzymała go na chwile i o coś poprosiła... on się zgodził i dusza została "wciągnięta" do jej lampy, którą wszędzie ze soba nosi.
- Muszę już iść - powiedziała Angua
- Ta... lepiej idź... - kalcz rozpłynęła się nagle a po niej została jedynie niewielka kępa uschłej trawy i trochę dziwnej, czarnej cieczy której trochę bałam się dotknąć...
<Feniks?>
Od Feniksa C.D Lei
- O... Angua sobie poszła... To dobrze... nic ci nie zrobiła? - spytałem.
- Mi nie, ale.... - Leia wskazała na martwe ciało ptaka.
- Oh... wynosimy się stąd pod tamto drzewo! Jest dalej od "terenu" Anguy...
- Myślę, że w tym przypadku masz rację.
Szybko przenieśliśmy się z Leią pod inne drzewo. Klacz nie wiedziała, że cały czas obserwowałem ją, Anguę, i "Pana" Anguy...
- No, teraz dobrze?
- Tak, świetnie. - odpowiedziała zadowolona Leia.
- Na jakie owoce masz ochotę? Musisz się uodpornić, jutro ślub! Jestem w siódmym niebie, a ty?
Od Lei C.D Feniksa
- Może tak truskawki? Ja też jestem, ja też... chodź na spacer
- Lepiej się nie przemęczaj... masz - podał mi truskawkę
- Ach... nawet nie mogę iść na krótki spacer? No wiesz? - powiedziałam
- Lepiej nie ryzykować...
- Jak chcesz... ale taki krótki, proszę
Spojrzałam na feniksa błagalnym wzrokiem, w końcu nie wytrzymał
- Och! Dobrze! Krótki spacer...
- Dziękuję
Wstałam zadowolona i zaczęłam iść
- Nie tak szybko... uważaj
- Już wolniej nie mogę! - zaśmiałam się - nie przesadzasz trochę?
- Może odrobinę...
<Feniks?>
- Feniks... lepiej idź już spać, przecież nic nas nie napadnie we śnie!
- Nie, będę cię pilnować aby nic ci się nie stało
- Idź spać, nic mi nie będzie... nie jestem kaleka tylko ciężarną
- To nic...
- Właśnie, to nic, więc idź spać v=bo nie będziesz mieć siły mnie bronić rano - uśmiechnęłam się do niego i zamknęłam oczy, zasnęłam.
***
Rano, gdy otworzyłam oczy zobaczyłam przed nimi... tak, Feniksa
- Nie spałeś w końcu całą noc?
- Nie
- Ech... wykończysz się!
- W cale nie
- W cale tak, idź spać a ja sobie poradzę
- Nie... a co będzie jeśli...
- Nic mi nie będzie - przerwałam mu, bo czułam, że ma w myślach 10 tysięcy pomysłów na nieszczęście.
- No nie wiem...
- To się dowiedz - znów się do niego uśmiechnęłam - możesz być pewien, poradzę sobie
- Ale masz pewność?
- Tak, jestem pewna
- No dobrze... - położył się niepewnie i w mig zasnął. Ponieważ nie powinnam się przemęczać wezwałam na pomoc Ralpha
- Witaj, o co chodzi?
- O nic... wiesz, Feniks przejął się moja ciążą i pilnował mnie całą noc... powiedziałam mu aby poszedł spać i śpi... a ja nie mam nikogo do pomocy i...
- Chcesz, abym ci pomógł w zbieraniu owoców, spoko... - poszedł do lasu i po paru minutach wrócił z koszem pełnym owoców
- Dzięki
- Nie ma za co, muszę już iść, do jutra!
- ta, do jutra
Teraz, gdy miałam już owoce położyłam się koło feniksa i już miałam się zdrzemnąć ale usłyszałam głos...
- Ooo... witaj Leio, słyszałam, że jesteś w ciąży - to była Angua, Feniks się obudził.
<Feniks?>
Od Feniksa C.D Lei
- Hhhhhh.... - ujrzałem ducha, choć byłem jeszcze nie wyspany. - AAAAAAAA! Uciekaj , Leio! Obronię cię! Odejdź, duchu! Nakazuję ci odejść i zostawić moją kochaną Leię! - szłem w kierunku ducha, aż tu nagle walnąłem w drzewo. - Auć! Coś ty mi zrobił, duchu! Odejdź! Odejdź!
- Eee... on zawsze taki "duchowy"? - spytała niezadowolona Angua.
- Co..? Eeee.... Angua? Och, witaj! Przepraszam.... byłem nie wyspany i wiesz... hehe....
- Po prostu Feniks boi się o mnie, Anguo, i każdy najmniejszy szelest to według niego zagrożenie dla mnie i źrebaczków... - odparła ze śmiechem Leia.
- Ej! Nie każdy szelest... tylko ten taki głośniejszy....
- No już, śpij. Porozmawiam z Anguą, a ty odpocznij.
- Nie bo ja... bo ja muszę... iść... owoce! Tak, owoce! No to ten... to idę, nie? - odpowiedziałem.
- Mam tu owoce.
- A skąd?
- Eee... zauważyłam, że tu obok takie drzewko małe z owocami i... no...
- Wstałaś?.... - spytałem lekko zdenerwowany.
- Tylko na chwilkę....
- A gdyby tak....
- No już, obiecuję, że to był ostatni raz.
- *parskam* Trzymam cię za słowo. Tylko ostrożnie z nią, Anguo. Ang.... - przerwałem, bo Anguy nie było. - Uff, jesteś bezpieczna, a na horyzoncie brak duchów.
- Czyżby brak? - Angua powiedziała i przestraszyła mnie.
- Aaaa....ngua, miło cię znów widzieć! Pójdę po...
Leia spojrzała na mnie jakbym powiedział coś głupiego.
- Pójdę przyszykować coś na ślub. Papa! - odeszłem trochę i obserwowałem Anguę i Leię, tak by mnie nie zauważyły.
<Leia?>
Od Lei C.D Feniksa
- Czemu ty musisz się tak zawsze pojawiać, znikać i znów pojawiać?!
Angua wzruszyła ramionami, spojrzała się na nieopodal lecącego ptaka i ten spadł nam pod nogi, odskoczyłam z przerażenia
- Coś ty mu zrobiła...
- Zabiłam i zabrałam duszę, to takie dziwne jak na konia z piekieł?
- Dziwne jak na konia...
- Jak dla mnie to nie, i tak była na niego pora... o patrz, mój pan idzie! Odsuń się bo jeszcze ciebie weźmie... - zrobiłam jak kazała, dobrze, że Feniks tego nie widział... "Pan" Anguy podszedł do ptaka i do niej, porozmawiali razem po czym poszedł wraz z duszą ptaka zostawiając jego martwe ciało, An zatrzymała go na chwile i o coś poprosiła... on się zgodził i dusza została "wciągnięta" do jej lampy, którą wszędzie ze soba nosi.
- Muszę już iść - powiedziała Angua
- Ta... lepiej idź... - kalcz rozpłynęła się nagle a po niej została jedynie niewielka kępa uschłej trawy i trochę dziwnej, czarnej cieczy której trochę bałam się dotknąć...
<Feniks?>
Od Feniksa C.D Lei
- O... Angua sobie poszła... To dobrze... nic ci nie zrobiła? - spytałem.
- Mi nie, ale.... - Leia wskazała na martwe ciało ptaka.
- Oh... wynosimy się stąd pod tamto drzewo! Jest dalej od "terenu" Anguy...
- Myślę, że w tym przypadku masz rację.
Szybko przenieśliśmy się z Leią pod inne drzewo. Klacz nie wiedziała, że cały czas obserwowałem ją, Anguę, i "Pana" Anguy...
- No, teraz dobrze?
- Tak, świetnie. - odpowiedziała zadowolona Leia.
- Na jakie owoce masz ochotę? Musisz się uodpornić, jutro ślub! Jestem w siódmym niebie, a ty?
Od Lei C.D Feniksa
- Może tak truskawki? Ja też jestem, ja też... chodź na spacer
- Lepiej się nie przemęczaj... masz - podał mi truskawkę
- Ach... nawet nie mogę iść na krótki spacer? No wiesz? - powiedziałam
- Lepiej nie ryzykować...
- Jak chcesz... ale taki krótki, proszę
Spojrzałam na feniksa błagalnym wzrokiem, w końcu nie wytrzymał
- Och! Dobrze! Krótki spacer...
- Dziękuję
Wstałam zadowolona i zaczęłam iść
- Nie tak szybko... uważaj
- Już wolniej nie mogę! - zaśmiałam się - nie przesadzasz trochę?
- Może odrobinę...
<Feniks?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz