Był to normalny "dzień" w zaświatach. Mój pan zabrał dziś do naszego domu 3 koty, 2 psy, 1 konia i 4 ludzi. Po południu, gdy mieliśmy chwile przerwy kazał Alfredowi(swojemu i mojemu słudze - demonowi) aby po mnie poszedł. Gdy przyszłam do niego...
- Witaj Angua...
- Ta... o co chodzi?
- Widzisz... chciałem ci coś powiedzieć...
- Tak? Co?
- Powinnaś iść do świata żywych, aby tam wieść żywot zwykłego konia... dołączysz do jakiegoś stada...
- Co!? Czemu!? Nie chcę!
- Ja wiem, że teraz uważasz ten pomysł za beznadziejny ale zobaczysz, że będzie fajnie... poza tym już podjąłem decyzje i nie ma odwrotu.
- Ale czemu!?
- Bo tak...
- ...
Mój pan utworzył portal, którym zawsze dostajemy się od świata żywych
- No, wskakuj...
- Ale ja nie chcę... !
- No już, właź... przecież jak ktoś umrze to mnie zobaczysz!
- Niech ci będzie...
Weszłam do portalu, poczułam się dziwnie... tak, jakbym była żywa!
~No nie! Nie wieżę, nie dość, że mnie tu zsyła, to jeszcze ożywia!
Czułam, jak moje kości zostają pokryte mięsem, rośnie mi grzywa i ogon...sierść, teraz już nie wyglądałam jak zombi a jak koń... choć nadal byłam straszna. Pojawiłam się niedaleko jakiegoś konia a właściwie to klaczy...
- Kim jesteś!?
- Ja? Ja jestem twoim koszmarem... koniem samej śmierci... panią mroku!
Gdziekolwiek stałam usychała trawa, kwiaty więdły a drzewa umierały, zaczęłam podchodzić do klaczy która miała przerażenie w oczach(choć czułam, że to nie jej czas i nie mogę zabrać jej duszy to postanowiłam ją nastraszyć), bo któż nie boi się śmierci? Klacz zaczęła się cofać ale gdy trafiła na gałąź to się o nią potknęła i upadła.
- Proszę... jeszcze nie!
Stanęłam nad nią.
- Jestem Angua... a ty?
-Ja..ja.. ja jestem.. jestem Candy
Zaczęłam się śmiać...
- Wstawaj... nie zabije cię... jeszcze, nie czas na ciebie... gdzie jest Arizonna?
- Skąd ją znasz?
- Ja znam każdego i wszystko... gdzie jest?
- Czy to po nią przyszłaś?
- Jakbym po nią przyszła, to nie pojawiłabym się koło ciebie tylko niej... pytam się ostatni raz, gdzie jest!
- Powinna być teraz przy wodospadzie... zaprowadzić cię?
- Nie, sama dojdę...
Zniknęłam i pojawiłam się koło Arizonny, jej już nie straszyłam.
- Witaj, jestem Angua... mój pan, pan śmierci kazał mi dołączyć do jakiegoś stada... mogę więc przyłączyć się do twojego?
- Eee... tak, jesne... pan śmierci?!
- Nie ważne kto...
<Arizonna? Może chcesz coś jeszcze napisać?>
Sorry Candy, ale musiałam kogoś wybrać... bez urazy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz