Gdy przed wyścigiem dowiedziałem się o Ruffian, szybko wybiegłem z boksu i pogalopowałem przed siebie, jak najdalej od tego miejsca. Nagle znalazłem się w jakimś ciemnym lesie, nie wiedziałem gdzie jestem. Szłem przez niego odważnie. Po chwili zobaczyłem las pomarańczowych drzew. Byłem bardzo głodny i zmęczony. Pogalopowałem do tego lasu. Niestety żadne owoce tam nie rosły. Oparłem się o drzewo, z nadzieją że ktoś mnie uratuje.
- Halo!!!!!!
- Co? Ja ? Nic nie zrobiłem, nie aresztujcie mnie!!! - zaczołem płakać i krzycieć przez sen
Klacz stała i patrzyła się na mnie dziwnym wzrokiem.
- Cześć - szepnołem
- Zagubiłeś się ?
- Tak
- Chodź, zaprowadzę cię do mojego stada
- Ok
- Jak masz na imię ?
- Kashmir, a ty ?
- Candy
- Aha. Długo będziemy iść ? Jestem bardzo głodny.
- Za chwilkę będziemy na miejscu
Po chwili zobaczyłem stado koni.
- Arizonna mamy nowego członka, Kashmira
- Cześć wszystkim - powiedziałem
- Jak zawsze nasza tradycja karze, ktoś musi oprowadzić go po naszych terenach i będzie to Candy
- Ok
Candy ciekawie opowiadała i pokazywała nasze tereny.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz